in , ,

Bezwarunkowy dochód podstawowy - nowa wolność człowieka?

Załóżmy, że państwo płaci nam 1.000 euro miesięcznie, niezależnie od tego, czy pracujemy, czy nie. Czy to czyni nas leniwymi? A może stworzy to lepsze społeczeństwo?

Bezwarunkowe wynagrodzenie podstawowe bez pracy

Co byś zrobił, gdybyś mógł otrzymywać 1.000 euro miesięcznie bez konieczności zapracowania na nie? „Napisałabym książkę” – mówi starsza pani przy stole. „Pracuj mniej” – mówi mężczyzna siedzący naprzeciw niej. Młoda kobieta w chuście zaoszczędziłaby na założenie własnej firmy. Inni podróżowaliby więcej, niektórzy niczego by w życiu nie zmienili. Tego wieczoru 40 osób podejmuje samodzielny eksperyment w ramach warsztatów w Katolickiej Akademii Społecznej w Austrii. Dyskutują w grupach, jak zmieniłoby się życie z bezwarunkowym dochodem podstawowym (UBI).
Ale czym dokładnie jest ten UBI? Każdy dorosły obywatel otrzymuje co miesiąc taką samą kwotę pieniędzy od państwa, niezależnie od tego, czy jest najlepiej zarabiającym, bezrobotnym czy narkomanem. Nie ma żadnych sznurków. W zależności od modelu, UBI wynosi około 1.100 do 1.200 euro, co odpowiada dobrej połowie średniego dochodu wynoszącego obecnie 2.100. Jeśli chcesz, możesz też iść do pracy, ale nie musisz. Teoria nie postrzega BGE jako alternatywy dla naszego obecnego systemu zatrudnienia, ale jako dodatek. Obniżona BGE w wysokości około 800 euro miałaby zastosowanie do młodych ludzi. W zamian nie ma płatności transferowych, takich jak zasiłki dla bezrobotnych, zasiłki na dzieci i dochód minimalny.

wydajność dla poczucia własnej wartości

Jeśli żyjesz oszczędnie, możesz zadowolić się podstawowym dochodem bez konieczności dorabiania. Zwłaszcza, gdy kilku odbiorców UBI mieszka w jednym gospodarstwie domowym. Czy to nie jest licencja na lenistwo? „Nie”, mówi psycholog pracy Johann Beran, „ponieważ nasze poczucie własnej wartości czerpiemy z wyników. I wszyscy dążą do wysokiej samooceny”.
Osoby otrzymujące UBI nie będą zatem rozciągać się na czworakach przez cały dzień, ale robić to, co lubią robić. A to obejmuje pracę. „W większości ludzie nadal chodziliby do pracy” — ocenia Beran. Z jednej strony, aby zarobić dodatkowe pieniądze, z drugiej strony, aby uzyskać satysfakcję poprzez wydajność i strukturę. Ponadto byliby kreatywni i aktywni społecznie oraz realizowali swoje hobby. To z kolei sprzyja rozwojowi osobistemu, kulturze i stwarza impulsy do nowych pomysłów. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to wylęgarnia innowacji. „W naszym społeczeństwie obecnie nie wolno próbować czegoś i być może ponieść porażkę. Później głupio to wygląda w CV” – krytykuje Beran. Ważne jest rozrzedzenie głównego nurtu, aby wśród praktykantów nie było nadmiaru fryzjerów i mechaników.
Wiele może się też zmienić w kwestiach społecznych: „Jeśli ludzie czują się lepiej, mając więcej wolnego czasu, intensywniej postrzegają również innych ludzi” – podsumowuje Beran. Konsekwencją byłoby większe zaangażowanie w wolontariat, kluby i więcej czasu dla rodziny. Najważniejsze jest to, że ludzie byliby znacznie bardziej zdeterminowani, a przez to mniej podatni na zarządzanie. Co z drugiej strony mogłoby nie podobać się polityce.
Beran nie wierzy, że UBI generuje więcej leniwców i argumentuje: „Już są ludzie, którzy dają się ponieść systemowi społecznemu i piją i palą trawkę przez cały dzień”. „Nie jesteśmy stworzeni do ciągłej pracy” — mówi Beran.

Albo z warunkami?

W debacie na temat UBI od czasu do czasu rozbrzmiewa inny wariant dochodu finansowanego przez państwo: dochód podstawowy powiązany z warunkami, takimi jak kilka godzin obowiązkowej pracy tygodniowo. Nie ma znaczenia, jaka praca jest wykonywana. Niezależnie od tego, czy jest to organizacja pozarządowa, służba w domu spokojnej starości, praca na pół etatu w sektorze prywatnym czy praca we własnej firmie - wszystko jest dozwolone. Z jednej strony mogłoby to działać jako tłumik kosztów dla państwa i ułatwić finansowanie bezpiecznego dochodu, z drugiej strony mogłoby zapobiec niebezpieczeństwu „hamaka społecznego”. Ponadto mógłby stanowić zachętę do nauki w celu wywiązywania się z obowiązku pracy na pożądanym stanowisku.
Efekty tego modelu są – podobnie jak w przypadku UBI – trudne do przewidzenia, ponieważ czynnik ludzki nie jest do końca policzalny. Czy stajemy się lepszymi ludźmi, jeśli mamy obowiązki związane z dochodem podstawowym, czy też możemy się bez niego obejść? „Dochód podstawowy z obowiązkiem pracy oznacza, że ​​​​ludzie są generalnie podejrzewani o lenistwo”, mówi psycholog pracy Johann Beran. Zdaniem Beran bardziej sensowne byłoby wprowadzenie obowiązkowych programów rozwoju osobowości. Obejmują one superwizje, warsztaty identyfikujące słabe strony i talenty oraz porady dla założycieli firm. To dałoby niektórym „pchnięcie”. „Nie można oczekiwać, że wszyscy będą automatycznie myśleć o sobie, otrzymując dochód podstawowy, a tym samym tworzyć wartość dla społeczeństwa” — wyjaśnia Beran. Takie programy zwiększyłyby motywację do kreatywności ze względu na wolność finansową.

Brak egzystencjalnego zagrożenia

Dlaczego potrzebujemy UBI? „Dlaczego wciąż mamy biedę jako bogaty kraj”, odpowiada nonszalancko Helmo Pape, rzecznik UBI i założyciel stowarzyszenia „Generation Basic Income”. „Aby zagwarantować wszystkim środki do życia” – kontynuował były bankier inwestycyjny. Nikt nie musiałby wykonywać więcej pracy najemnej, aby w ogóle móc istnieć. Presja zagrożenia egzystencji zostałaby wyeliminowana. Pape jest tak zaniepokojony tą wolnością finansową, że chce zainicjować referendum w 2018 roku. Obecnie wynosi 3.500 ze 100.000 XNUMX niezbędnych zwolenników.
„BGE motywuje ludzi do pracy ze względu na cel, a nie zarobki”, wyjaśnia Pape. Nie ma ogólnej odpowiedzi na pytanie, czy w rezultacie płace ogólnie wzrosną, czy spadną. Spojrzenie na szczegóły pokazuje, że ludzie coraz częściej będą wykonywać pracę, która ma dla nich sens i sprawia im przyjemność. Należą do nich opieka nad bliskimi, wychowywanie dzieci, przyczynianie się do ochrony środowiska, naprawianie rzeczy, krzewienie kultury i obyczajów. Płace na tych stanowiskach spadną zgodnie z mechanizmem podaży i popytu. Prestiżowe zawody, takie jak prawnicy czy lekarze, zajmują osoby, które wykonują je z przekonania, a nie dla pieniędzy.
I odwrotnie, oznacza to, że prawie nie będzie już pracowników do niepopularnych i dotychczas słabo opłacanych prac, takich jak sprzątanie, ponieważ nikt nie musi sprzątać toalet, aby zarobić na swoje utrzymanie. I odwrotnie, ktoś, kto czyści toalety, będzie mile widziany na rynku pracy i zarobi na tym fortunę. Płace za takie prace wzrosną.
A co się stanie, gdy zabraknie pracowników do „brudnej roboty”? „Działania te prowadzą do cyfryzacji i automatyzacji”, mówi Pape, który postrzega to jako siłę napędową innowacji. „Co powiesz na samoczyszczące toalety?”
W dalszej konsekwencji Pape przewiduje, że firmy wyzyskujące opuszczą Austrię („Kto i tak chce tam pracować?”). Ponadto produkcja w tym kraju mogłaby stać się tańsza, ponieważ wszystkie ogniwa łańcucha wartości, od szefa do dostawcy, mają już dochody i realizują niższe cele sprzedażowe.
Sytuacja w edukacji jest taka sama jak na rynku pracy. „Ludzie nie będą studiować tego, co daje im najlepsze możliwości zatrudnienia, ale tego, co najbardziej ich interesuje” – mówi Pape. Wypasione audytorium z porywającym profesorem archeologii byłoby zatem całkiem możliwe. Ale będzie mniej studentów prawa, administracji biznesowej i medycyny. Istnieje jednak ryzyko stagnacji, ponieważ mniejsza presja na zarabianie pieniędzy może prowadzić do mniejszego zainteresowania edukacją. Krytycy twierdzą, że to sygnał dla młodych ludzi, że nie są potrzebni.

Finansowanie poprzez wyższe podatki

Skąd mają pochodzić pieniądze na BGE? Trudna droga przewiduje podwyższenie podatku od sprzedaży do 100 procent zamiast poprzednich 20 i XNUMX procent. Wybitnym orędownikiem tego radykalnego wariantu jest niemiecki przedsiębiorca i założyciel sieci drogerii dm, Götz Werner, który jednocześnie postuluje zniesienie wszystkich innych podatków. Brzmi prosto, ale to niesprawiedliwe. Ponieważ wysoka stawka VAT uderza zarówno w bogatych, jak i biednych.
Inny model finansowania proponuje organizacja pozarządowa Attac, która opowiada się za większą sprawiedliwością w polityce gospodarczej. UBI kosztuje około jednej trzeciej do połowy krajowej brutto
produktu, czyli między 117 a 175 mld euro. Większość ma pochodzić z wyższych podatków dochodowych. Przy dochodach od zera do 5.000 euro byłoby to dziesięć procent (obecnie zero procent), a od 29.000 55 euro byłoby to 42 procent (zamiast obecnych 25). W międzyczasie nic się nie zmienia przy 38 do XNUMX procent w porównaniu z naszym obecnym modelem. Prowadzi to do większej redystrybucji między osobami o wysokich i niskich dochodach. Ponadto należałoby podnieść podatek od zysków kapitałowych oraz wprowadzić podatki od spadków i transakcji finansowych. A jeśli czegoś jeszcze brakuje, to wciąż jest podwyżka podatku od sprzedaży

Krytyka: Mniejsza motywacja do pracy

Z powrotem w pracowni Katolickiej Akademii Społecznej. Poziom hałasu na sali jest teraz wysoki, ponieważ uczestnicy to nie tylko kibice. Szybko rozwijają się małe, gorące dyskusje. Krytycy odpowiadają: „Każdy powinien coś z tym zrobić, jeśli wyciągnie coś z puli” lub „To jeszcze bardziej wspiera Owezahrera”.
Izba Handlowa jest również krytyczna wobec UBI. Spodziewany jest tam niedobór siły roboczej. „Dla niektórych UBI odbiera motywację do pracy, dla innych oznacza to wyjątkowo wysokie opodatkowanie. Czynnik pracy stałby się zauważalnie droższy, przez co lokalne firmy straciłyby na konkurencyjności – mówi Rolf Gleißner, wicedyrektor wydziału społeczno-politycznego. Ponadto UBI może przyciągać imigrację. „To ponownie zwiększyłoby koszty dla państwa”, mówi Gleißner
Nawet Izba Pracy nie jest entuzjastycznie nastawiona do BGE, ponieważ dzieje się to kosztem sprawiedliwości. UBI nie rozróżnia osób potrzebujących wsparcia od tych, które tego nie potrzebują. – W związku z tym wsparcie otrzymają także grupy, które ze względu na swoją sytuację dochodową i majątkową nie potrzebują żadnych dodatkowych świadczeń z systemu solidarności – podkreśla Norman Wagner z Departamentu Polityki Społecznej.
W przeciwieństwie do naszego obecnego systemu transferów warunkowych, UBI byłby dostępny dla wszystkich, bez wyjątku. Nie budzi to zazdrości, jak ma to miejsce w przypadku zasiłków dla bezrobotnych i dochodu minimalnego. Jednak idei UBI nie da się wprowadzić z dnia na dzień. Według szacunków może minąć od dwóch do trzech pokoleń, zanim się do tego przyzwyczaimy i będziemy w stanie sobie z tym poradzić.

Inicjatywy dotyczące dochodu podstawowego

Referendum w Szwajcarii – W 2016 roku Szwajcarzy głosowali w referendum przeciwko dochodowi podstawowemu w wysokości 2.500 franków (około 2.300 euro) miesięcznie. 78 procent było temu przeciwnych. Powodem negatywnego nastawienia miały być wątpliwości co do finansowania. Ponadto rząd wystąpił również przeciwko UBI.

2.000 osób w Finlandii – Od początku 2017 roku 2.000 losowo wybranych bezrobotnych Finów otrzymywało UBI w wysokości 560 euro miesięcznie przez dwa lata. Premier Juha Sipilä chce zmotywować ludzi do szukania pracy i większej pracy w sektorze niskopłatnym. Ponadto oszczędności można poczynić w administracji państwowej, ponieważ fiński system socjalny jest bardzo złożony.

loteria BGE – Berlińskie stowarzyszenie „Mój podstawowy dochód” zbiera datki na bezwarunkowy dochód podstawowy za pośrednictwem crowdfundingu. Ilekroć zebranych zostanie 12.000 85 euro, zostaną one rozlosowane wśród jednej osoby. Do tej pory z tego świadczenia skorzystało XNUMX osób.
mój-dochód-podstawowy.de

Zdjęcia / video: Shutterstock.

Napisane przez Stefan Tesch

Comment 1

Zostaw wiadomość

Schreibe einen Kommentar